niedziela, 16 stycznia 2011

Nawracanie

Nie jestem typem człowieka który lubi tłumaczyć się z tego co i dlaczego robi,ale dziesięć lat mojego powrotu na łono Kościoła katolickiego wymaga jakiegoś podsumowania.Jest rok 2000.W kościele Matki Bożej Niepokalanej rozpoczynają się katechezy prowadzone przez katechistów Drogi Neokatechumenalnej. Zupełnie bez przekonania idziemy z żoną na pierwsze spotkanie."Będzie pranie mózgu" myślę z przekąsem widząc tychże katechistów.Trzy małżeństwa i osoba stanu wolnego.To oni będą mówić o Bogu,a więc o czymś od czego odsunęliśmy się z żoną jakieś 15-18 lat temu,będą przekonywać do powrotu do Kościoła,namawiać do poprawy naszego życia itd.Ksiądz który im towarzyszy rozpoczyna spotkanie modlitwą i....zaczyna się.Siedzę obok mojej żony i z kpiącym uśmiechem i czekam kiedy zaczną nas namawiać byśmy wrócili do wiary,byśmy się nawrócili itd.Wstaje człowiek ok.50-cio letni i rozpoczyna mówić...o sobie.Mówi o swoim życiu,o swoim spotkaniu z Bogiem i o tym jak to wpłynęło na niego i jego rodzinę.Daje takie świadectwo swojego życia że  obydwoje z żoną jesteśmy w "szoku".Po nim mówi jego żona dodając parę rzeczy.I tak wszyscy mówią o swoim życiu,o swoich rodzinach,o sobie."Zaraz,zaraz,/myślę/coś nie tak.Byłem przygotowany na pranie mózgu,na namawianie do powrotu do Kościoła a oni ciągle o sobie?O co tu chodzi? " Takich i tym podobnych pytań mieliśmy obydwoje bardzo dużo ale kto nam na nie odpowie?Chyba nie mamy wyjścia.Jak chcemy się dowiedzieć więcej musimy iść na następne spotkanie.Tak zaczęła się nasza droga nawrócenia.Ale o tym dopiero jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz